Przygody
24 marzec 2016
Mazurskie integracje na łodzi motorowej ze znikającą obrączką w tle

czarter jachtow GizyckoWyjazd integracyjny na Mazury? Wydawało nam się, że nie może być gorzej. Czarter jachtów? Łódź motorowa? Ale po co? Jak się później okazało - po świetną zabawę!

 

Pomysł szefa: port w Giżycku

W ubiegłym roku szef wpadł na pomysł, żebyśmy całą załogą urządzili sobie wyjazd integracyjny na Mazury. No i jak postanowił, tak się stało - wkrótce wylądowaliśmy w Giżycku. Przez długi czas pozostawaliśmy sceptyczni wobec tego pomysłu. Po pierwsze: powiedzmy sobie szczerze, wolelibyśmy się w tym czasie integrować z rodzinami w domu, po drugie: żadne z nas nie miało ochoty na romans z krwiopijcami, potocznie nazywanymi komarami, nawet na najbardziej lusksusowym jachcie, no i po trzecie: zrozumielibyśmy ideę wyjazdu integracyjnego do Tunezji, w ostateczności nad morze lub w góry... ale na Mazury?! Wolne żarty. Czuliśmy, że jedziemy tam trochę za karę, że to będzie jedna wielka katastrofa, a tak w ogóle to i tak wszyscy umrzemy. I tylko szef był rozemocjonowany i tryskał energią, co jeszcze bardziej nas wkurzało.

 

Pomysłów szefa ciąg dalszy: czarter jachtów

Kiedy już pojawiliśmy się w Giżycku poziom wkurzenia jeszcze bardziej wzrósł. Okazało się, że łódź motorowa, którą wyczarterowaliśmy uległa awarii – coś się stało z silnikiem. Inne łodzie były już komuś wynajęte, więc zostaliśmy na lodzie. Szef był jednak nieugięty w swojej determinacji i chęci umilenia nam życia na siłę. Wyszukał w Internecie ofertę czarteru jachtów last minute i już w kilkanaście minut później byliśmy w porcie Royal. Zamieszkaliśmy na jachcie Nautika 1300 Exclusive – pan Robert, który nam go wynajmował stwierdził, że będzie nam jak u Jamesa Bonda za piecem. No i ku naszemu zdziwieniu – nie pomylił się!

Czarter hausbotów - i wszystko stało się bajką

Jacht okazał się pływającym apartamentem w wysokich, luksusowych standardach. Żadne z nas nigdy nie płynęło jachtem po jeziorze, więc dla wszystkich było to niesamowite przeżycie. Bawiliśmy się świetnie – w ciągu dnia podziwialiśmy Mazury, a wieczorami urządzaliśmy sobie grille na pełnym jeziorze i co ciekawe - romansów z komarami nie było!

 

Wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę! I tylko szef wrócił trochę nie w sosie, bo podczas tych naszych integracji, obrączka przez przypadek wpadła mu do jeziora... Ale zabawa była przednia! ;)

Polecamy!

Nasza galeria