Czy jest coś, co uszczęśliwia faceta bardziej niż ukochana kobieta u boku? Tak – ukochana kobieta u boku, która zamiast wypominać Ci w kółko Twoje przewinienia, milknie z wrażenia, bo zapiera jej dech w piersi. Tak właśnie zareagowała moja ukochana, kiedy zabrałem ją na podróż jachtem po Mazurach.
Zaczęło się niefortunnie. Dałem plamę, przyznaję. Ale od początku.
Jak doszło do tragedii...
Pewnego dnia zadzwonił do mnie szef i zaproponował wykonanie dodatkowego zlecenia kilkadziesiąt kilometrów za miastem. Przyjąłem je – dodatkowa kasa zawsze się przyda. Pojechałem tam – jak się okazało w miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc. Wioska 200% - zero zasięgu, połączenia z internetem, głusza i las. Problem u klienta był na tyle skomplikowany, że jego rozwiązanie zajęło mi kilka dobrych godzin.
Kiedy wróciłem do domu, była północ. Wszedłem po cichu do sypialni, żeby nie obudzić dziewczyny... ale okazało się, że wcale nie śpi. Kiedy zobaczyłem Jej minę, podejrzewałem już, że święci się coś niedobrego. I nie myliłem się.
- Dziękuję za wspaniałą rocznicę. Czekałam w restauracji jak idiotka, cała obsługa się ze mnie śmiała!
Jak Jej to wynagrodzić? Padło na czarter jachtu
Ups. Okazało się, że tego dnia była nasza rocznica. Ja kompletnie zapomniałem o tym, że mieliśmy zarezerwowane stoliki w restauracji, a przez to zlecenie na końcu świata nie docierały do mnie wiadomości od Anki. Cóż, musiałem przyznać, że zawaliłem na całej linii. Była wściekła i wcale Jej się nie dziwię. Co mi pozostało? Musiałem wymyślić coś, co uratuje całą tę sytuację. Postawiłem na czarter jachtu. Polecił mi go znajomy, który spędzał ostatnie wakacje na Mazurach. Malowniczy Port Royal w Giżycku i luksusowy jacht miały mi pomóc odkupić moje winy.
I co? Udało się! Kiedy moja Anka zobaczyła to wszystko, oniemiała z wrażenia. Luksus na miarę jachtu Jamesa Bonda, fantastyczny standard, komfort i wygoda. No i do tego rejs jachtem po mazurskich jeziorach – niezapomniane doświadczenie. Moja dziewczyna połowę podróży spędziła na opalaniu się, z Mazur wróciła brązowiutka i co najważniejsze - szczęśliwa! Przestała mi już wypominać moje rocznicowe przewinienie i już planuje nasz kolejny wypad na jachty :)